31.10.2016

alkohol

Alkohol. Niszczy wszystko. Jakiekolwiek relacje. Największy problem polskich rodzin. Uzależnienie. Za alkohol sprzedaliby własną duszę i rodzinę. 
Zabierzesz takiemu butelkę - automatycznie musisz się liczyć z awanturą o niewyobrażalnych rozmiarach. Hamulce puszczają. 
Wyzwiska, groźby, rękoczyny są na porządku dziennym. 
Krzyki, brak świętego spokoju.
 Nie masz nawet jak posłuchać własnych myśli, bo ciągle coś się dzieje.
 Wyglądają jak "The Walking Dead", aż się żyć nie chce. 
Wstyd mówić "dzień dobry" sąsiadom, którzy wszystko słyszą. 
Potem zdziwienie, czemu jest się wytykanym palcami. 
Dzielnicowy Cię zna z imienia i nazwiska. Smutna, szara rzeczywistość. 
Na codzień słyszysz, że nic z Ciebie nie będzie, że nic nie osiągniesz. 
Że jesteś głupcem. Zerem. 
Potem przychodziły chwile wkurwienia "JA IM WSZYSTKIM POKAŻĘ!". 
Niestety przerywane przez smutną codzienność. 
Jest motywacja do zmiany, ale tylko na jakiś czas, bo później tak czy siak się wszystkiego odechciewa. I kółeczko się zamyka. Ciągle to samo.
 Nic się nie zmieni, póki nie opuści się tego miejsca. 
ALE JAK SIĘ UDA STĄD WYRWAĆ, TO SIĘ JUŻ TU KURWA NIGDY NIE WRÓCI!

30.10.2016

wszystko na pokaz

Wszystko na pokaz. 
Miłość na pokaz. Wiara na pokaz. Znajomości na pokaz. 
Moda, trendy - podążamy za nimi. 
Ile jeszcze rzeczy można by wymieniać? Co sprawia, że tak się dzieje? 
Chęć podwyższenia sobie ego? Kobieta odpierdoli się na bóstwo i lubi słyszeć komplementy. Facet poderwie taką i się pochwali kumplom. 
Miłość - ile jest par, które wydają się być z pozoru szczęśliwe?
 A tak naprawdę gdyby się zagłębić to już nie jest tak kolorowo? 
Codzienne kłótnie w domu, wypalanie się uczucia, rutyna. Ale trzeba zachować pozory, że wszystko jest w porządku. Bo przecież co wszyscy powiedzą! 
Wiara - znam wiele osób, które chodzą co niedzielę do kościoła, są z pozoru idealnymi chrześcijanami, a tak naprawdę rzeczywistość jest zupełnie inna.
 Wielkie wierzące, a oddają się byle komu i byle gdzie. Wielcy wierzący, a napierdalają swoje kobiety i dzieci. Hańba! 
Znajomości - wiele jest osób, które trzymają się z kimś, bo ktoś jest bogaty lub sławny. Przy pierwszym lepszym niepowodzeniu Twojego z pozoru prawdziwego przyjaciela nie będzie przy Tobie. Odwróci się od Ciebie, ponieważ tacy są tylko, gdy jest dobrze zamiast na dobre i na złe. Pierdolone chorągiewki. 
Na koniec dla Was moi drodzy, ponadczasowe przesłanie. Nieważne ile masz pieniędzy, jak wyglądasz, jaki masz telefon, samochód.
 Ważne jest, to co masz w sercu! Bo prawdziwa miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku... z wiarą i przyjaźnią jest tak samo. 

29.10.2016

wychodzę, nie wiem kiedy wrócę

Post dodaję wcześniej, bo tak! Dzisiejsza impreza będzie trwała o godzinę dłużej, gdyż przestawiamy zegarki. Wiersz kilka osób widziało już wcześniej, a spora część zobaczy po raz pierwszy. Pozdrawiam i życzę udanej soboty 💪


nie ma mnie dziś dla nikogo
wychodzę, nie wiem kiedy wrócę 
na jedno piwo będzie, strasznie ubogo
highway to hell sobie nucę

bo piekłem jest moja egzystencja
co dokładnie? zostanie to dla Was zagadką
wiem jedno, niszczę swój potencjał
chociaż jest nadzieja, która głupich matką

nadzieja na zmiany, które w końcu nadejdą
wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie
chcę stawić czoła swoim życiowym błędom
ciekawość to pierwszy do piekła stopień

highway to heaven - więc daj mi trochę nieba
chcę posmakować Twoich słodkich ust
gdy jesteś obok, nic mi więcej nie potrzeba
lubię patrzeć na Twój bi... mózg

kawusia

Witajcie. Co raz więcej Was tutaj wieczorami zagląda.
 Miło na to patrzeć. Aż nie wiem co powiedzieć. 

Dzisiaj zaparzymy sobie wodę na kawę. Tak, wiersz mojego autorstwa, jakby ktoś pytał. Pozdrawiam serdecznie

zagadka
nie do rozwiązania
taka gratka

szukaj wyniku
plus, minus
możliwości bez liku

wykrzyknik, pytajnik
kropka
w oddali rozbrzmiewa czajnik

co mogę mieć teraz na myśli?
jeśli wiesz, zadzwoń
wiadomość mi wyślij

będę czekał do końca swych tygodni
aż wreszcie
ktoś myśl jakąś zapłodni

to jakieś bzdury?
nie, skądże
rozumie mnie tylko ten PAN u góry

28.10.2016

powierzchowność

Witam serdecznie po raz kolejny. 
Miło mi, że ktokolwiek czyta moje wpisy. To naprawdę buduje i mimo, iż człowiek wraca zmęczony po pracy, ma ochotę dla Was pisać. Dla samego siebie - nie. Zawsze bardziej wolałem zadowalać innych, niż siebie. Taki charakter. Uległo to nieznacznej zmianie po tym, jak kilkukrotnie nie usłyszałem nawet głupiego dziękuję. 
Na co dzień nawet takie małe gesty mają znaczenie, nie zapominajcie o tym.
 Ale do rzeczy. 
Pewna czytelniczka mojego bloga (gorące pozdrowienia :*) zapytała mnie, czy bym nie chciał, aby ludzie zaczęli patrzeć na mnie z innej perspektywy. Zasugerowała mi, że udostępnienie bloga na facebooku to dobry pomysł. 
Jestem osobą, która gdzie się nie znajdzie, to się wyróżnia. Rzadko z tej dobrej strony. Odpowiem krótko: jakoś nie zależy mi na kimś, kto ocenia książkę po okładce. 
Nikt nie spróbuje porozmawiać, lepiej poznać, zrozumieć. Mało kto próbuje być po prostu człowiekiem. A gęba się nie zamyka... on to jest dziwny, a ona taka głupia... Większość ludzi, którzy oceniają bezpodstawnie innych jest po prostu płytka. 
Mają jakieś kompleksy, chcą być cool czy naprawdę patrzą na otaczający ich świat tak powierzchownie? Jest to problem wielu osób. 
Dlatego często jestem sam.
 Po stokroć wolę w pojedynkę płynąć pod prąd, niż tak jak wszyscy - z prądem.
 Nie lubię poklepywania po plecach i bezsensownych znajomości. 
Nic nie jest czarno-białe, jak byśmy chcieli. 
Ktoś, kto miał trudne dzieciństwo musiał to jakoś odreagować. 
Najczęściej tacy zachowują się głupio - a czy to oznacza, że są głupi? Nie. To maska. Nieszczęśliwy człowiek będzie chciał za wszelką cenę ukryć swoje nieszczęście. Jak? Będzie zachowywał się zupełnie odwrotnie, do stanu w jakim się znajduje.
 Dlaczego tak często się słyszy "jak ona mogła sobie to zrobić, zawsze ją widziałem uśmiechniętą, nigdy bym się po niej tego nie spodziewał"? 
Tacy ludzie udają twardych, a wracają do domu i płaczą po kątach. 
Niektórzy wylali tyle łez, że już nie potrafią płakać. Ciężko jest być wrażliwym w tych czasach. Tym bardziej, że jest ona uważana za wadę. 
A tacy ludzie - uwierzcie mi - są najbardziej wartościowi.  

26.10.2016

this is love


Witam czytelników. Dzisiaj trochę o miłości. Jak niektórzy z Was wiedzą, byłem w trzyletnim związku. Na początku wszystko pięknie, kochamy się, świata poza sobą nie widzimy. Czujemy podniecenie przy każdym następnym spotkaniu. Motylki w brzuszku i inne słodkie rzeczy. Normalnie jak w jakiejś bajce. Wspólne plany, że będziemy mieć dwójkę dzieci (syna i córkę), własny dom, dwa psy. I, że będziemy ze sobą żyć długo i szczęśliwie. Chcemy się ze sobą zestarzeć. Często słuchamy piosenek o miłości. "Nawet śmierć nas nie rozłączy", "Zabiłaby za niego, zamordowałby za nią" -  to przykładowe teksty. Nagle wszystko szlag trafił. Coraz częstsze kłótnie, aż w końcu zdrada. Tak, zdradziła mnie. A przez 3 lata liczyła się dla mnie tylko ona. Nie widziałem świata poza nią. Po rozstaniu zostałem sam. Wszystkich znajomych straciłem po drodze, nie odzywałem się bo wolałem z nią spędzać każdą wolną chwilę. Czułem się, jakby ze 3 lata mnie na tym świecie nie było, jakbym żył w innej galaktyce. Do czego piję? Jak jesteście w związku, nie zamykajcie się na cały świat. Wychodźcie ze znajomymi, poświęcajcie im też czas. W razie "W", nie zostaniecie sami. Ja mogłem się odezwać, ale było mi głupio. 'Siema, wyjdziesz na dwór? Wiem, że nie odzywałem się 3 lata ale teraz się rozstałem z dziewczyną'. Sami widzicie, głupio. Nie popełniajcie tego błędu. Nie trwajcie w toksycznych związkach, gdzie ktoś Wam czegoś zabrania robić. Nie mogłem nigdzie iść bo chorobliwa zazdrość nie pozwalała na to mojej ex-partnerce. Chciała mnie mieć tylko dla siebie. I mam teraz wielki żal do własnej osoby, bo się na to godziłem. Oczywiście były też cudowne chwile, ale ten stracony czas mnie dobija bo w 3 lata mógłbym zrobić wiele. Ciężko było się z tym pogodzić. Trochę zapijałem smutki by w końcu dojść do wniosku, że przeszłość należy zostawić za sobą. Zacząłem żyć na nowo. Z kolejnym bagażem doświadczeń. 

25.10.2016

nostalgia

Witam. Blog póki co nie będzie posiadał żadnej specjalnej tematyki. Wpisy będą publikowane nieregularnie o tym, co mi akurat na sercu leży. Bo mogę, a co


Dzisiaj nie będę bardzo oryginalny. Tęsknię za dzieciństwem, kiedy na boisku biegało nas ze trzydzieści osób, gdy jedynym problemem było to czy strzelę dzisiaj bramkę albo czy znajdę dobrą miejscówkę, by się schować w podchodach. Jeśli coś komuś nie pasowało, mówiło się o tym wprost, zamiast siać ferment za plecami. Wszyscy trzymaliśmy się razem i byliśmy jak rodzina. Całe dnie na dworze, od rana do wieczora. I zawsze było co robić! Mając 13 lat, skończyło się to dla mnie i nie sprawiało już tyle frajdy. Wszedłem w okres dojrzewania, buntu, nic mi nie pasowało. Zacząłem rozumieć wiele rzeczy jak i na wiele rzeczy się nie zgadzać. Rok później pierwszy alkohol, papierosy, trawa. Zakazany owoc najlepiej smakuje. Chęć odstresowania się w tym wieku chyba nie jest normalna. Chciałem jak najszybciej dorosnąć, wyprowadzić się jak najdalej stąd, żeby nikt mi nie mówił jak mam żyć. Wyobrażałem sobie, że gdy skończę 18 lat wszystko się zmieni. I moja impreza osiemnastkowa miała być zajebista (tak, Projekt X się oglądało). Mam 19 lat, w styczniu 20. Nic się nie zmieniło. Nadal przez swoją głupotę niszczę swoje życie (nie zdałem poprawki, powtarzam klasę zaocznie i pracuję), a upragnionej imprezy osiemnastkowej nie miałem. Czemu? Długa historia. Jedyne co Wam zdradzę na ten temat, że nie z mojej winy, tak samo jak nie z mojej winy szybko chciałem dorosnąć. Żałuję, bo brakuje mi tych cudownych beztroskich chwil. 
Teraz nikt nie wyjdzie, by po prostu pogadać, bo nuda. Nikt nie wyjdzie pograć, bo za zimno albo deszcz pada. W piątki co innego, wtedy każdy chętny by się napierdolić do upadłego. Mnie to nudzi z kolei. Piję tylko wtedy, by opić jakieś smutki. 
 Wiele osób mówi mi, że jestem inny. Tylko jak to rozumieć? Każdy ma na myśli co innego. Czasem się czuję wyalienowany, czy jest aż tak ze mną źle?